Recenzja filmu

Gdzie diabeł nie może, tam baby pośle (2022)
Heathcliff Janusz Iwanowski
Małgorzata Kożuchowska
Agnieszka Więdłocha

Masz, babo, placek

Z tego materiału sporo można było uszyć. Na przykład krytyczny obraz polskiej transformacji ustrojowej, kiedy to polski kapitalizm rodził się na styku służb i półświatka. Atrakcyjne kino
Polska, lata 80., długie rządy Jaruzelskiego; nikt już nie wierzy w trzymający się na resortach siłowych ustrój, ale też nikt specjalnie nie ma nadziei, że coś się w Polsce zmieni. Nieliczni konspirują lub emigrują, większość wycofuje się i zajmuje swoimi sprawami, jest też niewielka grupa, która w tej wiecznie pogrążonej w kryzysie Polsce dostrzega szansę na wzbogacenie się. Najczęściej nie w pełni legalnie, choć niejednokrotnie za zgodą służb. Taki obraz PRL-u widzieliśmy w kinie już nie raz. Ale tak złego filmu o tych czasach jak "Gdzie diabeł nie może, tam baby pośle" jeszcze nie. Dwóm z czterech scenarzystów "Gierka" udało się powtórzyć tu mierność swojej historii o pierwszym sekretarzu z lat 70. Powiedziałbym nawet, że jest jeszcze gorzej, bo o "Giereka" przynajmniej można było się się ciekawie pospierać.


W "Gdzie diabeł nie może..." obserwujemy dekadę rządów Jaruzelskiego z punktu widzenia sześciu postaci: trzech drobnych oszustów (cinkciarza Bączka, sprzedającego sfałszowane ikony historyka sztuki Antoniego Kafera oraz handlującego nielegalnie dżinsem oficera Ludowego Wojska Polskiego Karola Lisa) oraz ich żon i partnerek. Narratorką filmu jest dziewczyna Kafera, Marzena; jej komentarz z offu prowadzi nas przez akcję. Wszystko zaczyna się od spotkania Bączka, Kafera i Lisa w Poznaniu, gdzie łączą siły i pod przewodnictwem oficera wywiadu wojskowego zaczynają robić duże interesy. 

Z tego materiału sporo można było uszyć. Na przykład krytyczny obraz polskiej transformacji ustrojowej, kiedy to polski kapitalizm rodził się na styku służb i półświatka. Atrakcyjne kino sensacyjne… Komedię łotrzykowską w kostiumie PRL… Ale "Gdzie diabeł nie może..." nie udaje się wstrzelić w żadną z tych konwencji. Film Heathcliffa Janusza Iwanowskiego to magmowaty, amorficzny dramaturgicznie twór, który wygląda jak przypadkowo poskracany serial, który ktoś zmontował w film kinowy. Zamiast sprawnej narracji dostajemy reklamówkę pełną luźnych scenek.

Co więcej, scenki te też się nie udały. Dawno nie widziałem tak topornie wyreżyserowanego polskiego filmu – wszystko jest tu tandetne i bez wyrazu. Pokuszę się nawet o mocne słowa: w porównaniu z Heathcliffem Januszem Iwanowskim Patryk Vega to polski Tarantino. Trudno myśleć o "Gdzie diabeł nie może, tam baby pośle" jak o filmie zrealizowanym w drugiej dekadzie XXI wieku – polskie kino trzyma przecież ostatnimi czasy na ogół jakiś podstawowy poziom warsztatu. To raczej kiepska telewizja z lat 90. ewentualnie lekko podrasowany film robiony przez amatorów. Nawet dobrzy aktorzy – Paulina Gałązka, Rafał Zawierucha oraz kilku innych – grają tu niewiarygodnie źle.


Na domiar złego ani przez chwilę nie czuć tu stawki oglądanych zdarzeń, a przecież jest ich tutaj kilka. Pierwsza, ta najbardziej oczywista, to ta związana z marzeniem bohaterów o szybkim wzbogaceniu się w Polsce schyłkowego realnego socjalizmu. Druga to ciężar zależności od służb, na jaką bohaterowie muszą się zgodzić, chcąc prowadzić swoje interesy. Co prawda jest tu zalążek czegoś, co jedna ze stron dzisiejszego politycznego sporu nazwałaby rodzeniem się "postkomunistycznego układu", ale film pokazuje to w tak toporny sposób, że absolutnie nie sposób się tym przejąć. W "Gdzie diabeł nie może..." nie wybrzmiewa też wątek feministyczny. Mamy tu świat ustanowiony przez patriarchat, według którego zadaniem kobiet jest zajmowanie się obsługą mężczyzn: zarówno seksualną, jak i kulinarno-domową. Bohaterki niby buntują się na różne sposoby przeciw tym rolom, a ponowie przekonują się, że wcale nie mają tyle władzy w swoich relacjach, jak się im wydawało, ale ciekawy skądinąd temat wcale tu nie wybrzmiewa. Tak jak wszystkie inne wątki, ten również kończy się antyklimatyczną flautą. 

Nie przebierając w słowach: "Gdzie diabeł nie może" to film nie tylko tandetny, ale i nudny. Wydaje się wręcz, że do zabicia potencjału tej historii trzeba specyficznego talentu. Twórcy "Gdzie diabeł nie może..." z pewnością go posiadają. Ale nie jest to talent, jakiego potrzebuje polskie kino.
1 10
Moja ocena:
3
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones